Wywiad z dyrektorem Festiwalu Filmowego NNW – Arkadiuszem Gołębiowskim

Wkrótce po raz jedenasty rozpocznie się Festiwal Filmowy Niepokorni Niezłomni Wyklęci, ciągle szukacie nowych wyzwań i proponujecie nowe formy aktywności. Skąd wiadomo, co jest ważne akurat teraz?

Kiedy zaczynaliśmy, Festiwal NNW niwelował białe plamy w działaniach instytucji państwowych. Jedenaście lat temu państwo nie spełniało swoich zadań na polu polityki historycznej. Dziś mogę się tylko cieszyć, że nasza impreza nie jest jedyną tego typu na kulturalnej mapie Polski. Ale to oczywiście tworzy dla nas wyzwania – co robić, jak się odróżnić, na co czekają ludzie. Nas inspirują nasi goście, twórcy, świadkowie historii, młodzież. Wszystko układa się jak w kalejdoskopie – jak nie mieliśmy gdzie pokazywać filmów mówiących o historii najnowszej to stworzyliśmy festiwal, jak zobaczyliśmy, że młodzież przyjeżdża spragniona wiedzy – daliśmy jej projekt Młodzi dla Historii, jak okazało się, że twórcy nie potrafią zdobyć środków na film i znaleźć odbiorców swojej pracy – powołaliśmy Pitching Forum. Wreszcie ze zdziwieniem zobaczyliśmy, że Festiwal NNW stał się atrakcyjny dla ludzi z Europy Środkowo-Wschodniej, zaczęli przyjeżdżać coraz liczniej twórcy z krajów, które zostały dotknięte przez dwa totalitaryzmy. Mogę powiedzieć, że staliśmy się dla nich liderem w opowiadaniu i odkrywaniu historii najnowszej. Otworzyliśmy się bardziej na świat i teraz na nasze zaproszenia chętnie odpowiadają także z bardziej odległych stron – ze Stanów, Kanady, Australii. Rok temu przyjechało ponad 100 gości zagranicznych.

Środowisko artystów powiedzmy bardziej „na prawo” ma często problemy z realizacją swoich projektów. Z czego to wynika?

Przez lata nie mieliśmy wsparcia, nie wytworzył się też zdrowy rynek produkcyjny dla tych filmów. Często reżyser był producentem, operatorem, w zasadzie wszystkim na planie. Tak nie może być. Zobaczyłem, że potrzebne jest wsparcie, że projekty muszą być najpierw dobrze przygotowane, żeby w ogóle móc ubiegać się o dofinansowanie, aplikować o środki państwowe. To jest też ogromna wiedza. Trochę jak w funduszach unijnych, przecież kiedy okazało się, że można ubiegać się o środki unijne to powstały całe firmy zajmujące się pomocą w wypełnianiu wniosków. Tymczasem filmowiec często jest sam, a musi przebrnąć przez stosy papierów i druków. 

W ubiegłym roku zaproponowaliśmy warsztaty scenariusze. Prowadzili je uznani twórcy Maciej Drygas, Sławomir Pacek, Anna Ferens, byli ludzie z PISF-u. Wpłynęło ok. 30 projektów, z czego udało się wyselekcjonować 12. Dzięki współpracy z TVP i KRRiTv przyznaliśmy stypendia na rozwój projektów. Efekt jest taki, że 5 z nich zostało zrealizowanych lub jest w fazie produkcji.  Czyli to nasze wsparcie ma sens. Bardzo mnie to cieszy!

A ile w tym roku zgłoszono filmów do konkursu głównego Festiwalu NNW?

Mamy 26 filmów. To trochę mniej niż w poprzednich latach, ale za to mają wyższy poziom. Najwyraźniej mamy za sobą coś, co nazywam falą przebudzenia inicjatyw społecznych zajmujących się tematyką historyczną. Dla nich był to priorytet, żeby po prostu opowiedzieć swoją lokalną historię. Teraz chcą ją opowiadać dobrze, profesjonalnie i to jest pozytywny trend. Obserwujemy też i to, że wielu uznanych twórców, zdobywców wielu nagród, nadal boryka się z pozyskiwaniem pieniędzy na swoje produkcje. Muszą więc często nadrabiać braki finansowe warsztatem, umiejętnym używania formy, oszczędniejszą opowieścią. Trochę szkoda, że ciagle brakuje świadomości ważności projektów dokumentalnych – wystarczy spojrzeć na napisy końcowe obrazów polskich i np. BBC, lista ludzi, którzy pracowali na sukces filmu zagranicznego jest conajmniej dziesięć razy dłuższa.

Festiwal NNW to zawsze spotkania z ciekawymi gośćmi, czy można uchylić już nieco rąbka tajemnicy, kto pojawi się w tym roku?

Z uwagi, że mamy teraz wielkie rocznice, szczególnie tę związaną z wybuchem II wojny światowej, postanowiliśmy przypomnieć wielkiego przyjaciela Polski, filmowca Juliena Bryana. Od fotografował nasz kraj od 1936 roku, utrwalił na kliszach kawał historii naszej ojczyzny. Zaprosiliśmy jego syna – Sama Bryana, na którego ręce złożymy nagrodę Drzwi do Wolności. Przyjedzie także duża reprezentacja gości z Węgier, Czech, Rumunii. Co kilku lat odwiedza nas młodzież z USA, laureaci konkursu National History Day. Ci młodzi ludzie spędzają nie tylko kilka dni na festiwalu, pokazują swoje przedstawienia, ale i zwiedzają Warszawę, Gdańsk, Kraków. Pokazujemy im zabytki, a także  więzienie na Rakowieckiej, Muzeum II Wojny Światowej, poznają historię rotmistrza Pileckiego i Powstania Warszawskiego. Rok temu płakali na lotnisku, nie chcieli wracać do Stanów. To są najlepsi ambasadorowie naszej historii.

Dużą wartością Festiwalu NNW są też panele dyskusyjne i spotkania z publicznością, czego możemy spodziewać się w tym roku?

Mottem XI Festiwalu będzie Przebudzenie mocy. Od Westerplatte do Jana Pawła II. Tematy paneli  będą więc krążyły wokół tych wydarzeń, ale w sposób bardzo szeroki. Mamy więc w zamysłach panel o Wacławie Felczaku – ojcu węgierskiej demokracji, o absurdach gospodarki PRL-u, o skutkach II wojna światowej dzisiaj, o męczennikach zza Żelaznej Kurtyny, o Januszu Krupskim, o Romualdzie Rajsie „Burym”. W panelach bierze zawsze udział duża grupa naszych gości, często rezygnując z oglądania w tym czasie filmów. Na naszym Festiwalu dzieje się dużo i dzieje się w wielu miejscach. Na Placu Grunwaldzkim powstaje całe filmowe miasteczko, można tam odpocząć, spotkać się ze znajomymi, kupić ciekawe książki, posłuchać koncertów.

 Zrodzony przy Festiwalu NNW projekt Młodzi dla Historii wyrósł na jedno z większych wydarzeń dla młodych ludzi w naszym kraju…

Powstał jak wspominałem z potrzeby młodzieży, która przychodziła na nasz Festiwal. Oni chcieli poznawać historię najnowszą, byli jej spragnieni. Okazało się, że bez problemu nawiązują kontakt ze starszym pokoleniem, z zapartym tchem słuchają ostatnich świadków historii. Stąd od lat realizowany jest też projekt „Nagraj dziadka komórką”, który cieszy się ogromną popularnością. Konkurs stylizacji modowych to hit ostatnich edycji i fajna zabawa także dla publiczności. Młodzi ludzie podkreślają na scenie jak bardzo taka forma pomaga odkrywać rodzinne historie i sprzyja wielu opowieściom. W tym roku będą też pokazy zawodów filmowych, m.in. przyjadą kaskaderzy z ojcem polskiej szkoły kaskaderskiej Krzysztofem Fusem na czele, którzy chcą pobić rekord świata w skoku bez zabezpieczenia na kartony leżące na ziemi. Mistrz szermierki Sylwester Zawadzki pokaże jak posługiwać się bronią białą. To jeden z najbardziej doświadczonych kaskaderów międzynarodowych, występował m.in. w „Piratach”, „Rob Royu” czy „Gwiezdnych wojnach”.

Na koniec warto wspomnieć, że Festiwal NNW nie kończy się w Gdyni, ale w ciągu roku rusza z misją w Polskę…

Od kilku lat jeździmy do mniejszych miejscowości, przywożąc nie tylko filmy, ale Festiwal w pigułce: bloki edukacyjne, wystawy, koncerty. Przywozimy zawodowych twórców, którzy robią warsztaty dla młodzieży. Aktywizujemy też lokalne środowiska, staliśmy się w zasadzie takimi konsultantami dla tych, którzy chcą coś robić związanego z historią w swoich małych ojczyznach. Pomagamy jak możemy najlepiej i mamy satysfakcję widząc, że rośnie pokolenie coraz bardziej świadomych, młodych artystów.